W szkole

 Uroczystość ślubowania klas pierwszych.
10 listopada 2017 r.

Nadszedł dzień ślubowania. Wszyscy ze ściśniętymi z nerwów żołądkami weszliśmy do sali. Było to ważne wydarzenie zarówno dla nas, uczniów klas pierwszych, jak i reszty naszej szkoły. Rozbrzmiał hymn, wszyscy staliśmy na baczność, a nasze usta poruszały się zgodnie z tekstem pieśni. Następnie nasi koledzy, prowadzący uroczystość, mówili do nas poważnymi głosami o momencie złożenia ślubów. Na środek pomieszczenia poproszono przewodniczących klas. Z powagą na twarzy, wyciągnęli prawe ręce i powtarzali przysięgę. Wszyscy ją złożyliśmy, wszyscy byliśmy teraz odpowiedzialni za naszą szkołę. Chór pięknie śpiewał patriotyczne utwory, a my razem z nim. Gdy uroczystość dobiegła końca, wszyscy razem ruszyliśmy do wyjścia. Byliśmy pełni radości i dobrego humoru. Czekają nas przecież piękne trzy lata w swoim towarzystwie i wypełnianie uczniowskich obowiązków najlepiej, jak umiemy.








Niedawno w szkole gościliśmy uczniów ze szkoły w Izraelu, oto relacje niektórych z nas :)

Za kamerą Witek!


 
Spotkanie z Izraelczykami opisane przez Igora
No cóż...
Jak tu zawrzeć cały dzień w jednym wpisie? Tyle emocji, nowych ludzi, wrażeń.
No właśnie, nowi ludzie, w dodatku z Izraela.
Łączenie polskiego temperamentu z wschodnią kulturą może okazać się prawdziwą bombą, jak mieszanie mrożonego żarcia z gotującym się olejem. Puf! I cała kuchnia spalona. Znaczy się szkoła. Mniejsza...
Jak się później okazało nie było aż tak źle.
Wręcz przeciwnie...
Nie wiem, kto denerwował się bardziej; my siedzący w sali biologicznej i czekający na gości, z którymi za chwilę będziemy musieli rozmawiać, (w dodatku po angielsku!) czy owi goście, którzy nie wiedzą o nas praktycznie nic.
Niepewność minęła równie szybo jak przyszła, już po chwili rozmowy złapaliśmy wspólne tematy i bardzo trudno było się nam od nich oderwać.
Muszę przyznać, że byłem szczerze zaskoczony otwartością tych młodych ludzi. Wyobrażałem sobie ich raczej jako lekko skołowanych i zagubionych, w obcym kraju, wśród obcego narodu, zupełnie innej kultury i stylu życia.
Nigdy jeszcze nie widziałem tyle pozytywnej energii, śpiewów i tańca naraz.
Zewsząd dochodziły mnie głosy dziewcząt:
-Patrzcie jacy oni przystojni!
-Mówi że ma 17 lat, a wygląda na co najmniej 21!
No cóż, przykro mi chłopcy, chyba przegrywamy w starciu z Izraelczykami. Uhh... przyznaję to z bólem serca, oczywiście.
Najciekawszą częścią naszej integracji było zgłębianie języka przybyszów zza granicy.
Oprócz jakże przydatnych zwrotów, takich jak "Dzień dobry" i "Jak się masz", nasi koledzy mieli wielki ubaw z przekazywania nam tajemnej wiedzy na temat słów, które spokojnie można by wpisać do słownika Polaka Rozrabiaki Na Wakacjach.
Samych słów jak i ich znaczenia wymieniać nie będę, nie chcę zgorszyć wrażliwszej części naszych czytelników.
Myślę, że my również nie pozostaliśmy im dłużni, więc niech biegną podbijać świat!
Kulturalnie oczywiście...
Muszę przyznać, że wspólne śpiewanie piosenek na auli było świetnym pomysłem. Jeszcze lepszym było połączenie piosenek po hebrajsku z tymi po polsku. Śpiewaliśmy na zmianę, dając się wykazać raz naszemu narodowi, a raz narodowi do nas przybyłemu.
W końcu i tak emocje puściły, a my wszyscy zaczęliśmy tańczyć wspólnie, zawodząc (czyt. pięknie śpiewając) takie hity jak Hallelujah na przykład.
Po wspólnym śpiewaniu na auli przeszliśmy na salę gimnastyczną, gdzie naszym zadaniem było zaprezentowanie gościom naszych jakże wybitnych umiejętności tanecznych.
Pomijając małe problemy z nagłośnieniem, nasi goście bardzo chętnie angażowali się w naukę.
Niestety, nasz wspaniały, piękny i dostojny narodowy taniec uważali za lekko sztywny i nudny.
Nie wiem jak wy, ja osobiście szaleję za polonezem...
Tańce, śpiew, wspólna zabawa, masa śmiechu i pozytywnej energii.
Był to jeden z najmilszych dni w nowej szkole. Na pewno będę go długo wspominać. Niesamowite doznanie w postaci możliwości poznania nowych ludzi odcisnęło swoje piętno, dzięki czemu z całą pewnością na liście krajów, które chcę odwiedzić, od tamtej chwili widnieje także Izrael.

                    

 Tutaj przez Natalię Drabik

Dnia 30.10.2017 roku w XIII LO odbyło się bardzo interesujące spotkanie. Do naszej szkoły przyjechała młodzież z Izraela. Łącznie było około 160 osób. By umilić im czas, uczniowie i nauczyciele przygotowali różne atrakcje. Były to między innymi tańce, śpiewy oraz wspólne zabawy. Całe wydarzenie zaczęło się o godzinie 9, kiedy do naszej szkoły przybyli Izraelczycy. Na początku wszyscy byli zestresowani i spięci, ale już po chwili atmosfera się rozluźniła. Ponieważ podczas tego spotkania śpiewałam w chórze, opowiem jak to wyglądało z mojej perspektywy. Wszyscy chórzyści spotkali się w auli już o godzinie 8. Bez zbędnego gadania od razu rozpoczęliśmy próbę. Ustawiliśmy się w auli i już po chwili do sali weszła pierwsza grupa młodzieży. Śpiewaliśmy piosenki po polsku, takie jak Alleluja, ale również zaprezentowaliśmy przygotowane przez nas piosenki w języku hebrajskim m. in. Shalom, Hava Nagila itp. Byłam bardzo zaskoczona, gdy po pierwszej piosence wszyscy wstali, zaczęli śpiewać i tańczyć. Nigdy nie spodziewałam się, że są to tak rozrywkowi ludzie. Po zaśpiewaniu piosenki w naszym ojczystym języku podjęliśmy próbę nauczenia młodzieży z Izraela słów tej piosenki. Było bardzo trudno, ale wszyscy chętnie powtarzali polskie słowa i próbowali śpiewać razem z nami. Po zakończeniu naszego występu zaśpiewaliśmy jeszcze dwa razy ten sam repertuar dla pozostałych grup. Wszystkim się bardzo podobało i niechętnie kończyli wspólne śpiewy. Po zakończeniu zajęć poszczególnych grup wszyscy wyszli przed szkołę, aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Bardzo się cieszę, że nasza szkoła zdecydowała się na zorganizowanie takiego spotkania. Było nam niezmiernie miło poznać ludzi z zupełnie innego kraju, z inną kulturą oraz religią.









A tutaj przez Basię

W zeszły poniedziałek, czyli 30 października, odbyło się dosyć ważne wydarzenie- naszą szkołę odwiedzili Izraelczycy. Każdy uczeń był w coś zaangażowany, aby odwiedziny jak najlepiej wypadły i żebyśmy wszyscy spędzili miło czas. Ja, Asia i kilka innych osób zgłosiło się do fotografowania całego zdarzenia. Opowiem trochę o tym dniu z mojej perspektywy.
Niestety mój sprzęt był zepsuty, więc musiałam wypożyczyć szkolny. Na początku czekałyśmy z Asią godzinę, aż go dostaniemy, gdyż pani, która miała nam go dać, okazała się być organizatorką wydarzenia i dostanie się do niej było wręcz niemożliwe. W końcu po tych 60 dłużących się minutach dostałyśmy aparaty i ruszyłyśmy robić to, co kochamy- fotografować.
Zdecydowałyśmy się podążać za naszymi gośćmi. Gdy weszli do jednej z sal, my ustawiłyśmy się z tyłu i zaczęłyśmy robić zdjęcia. Skupiałam się na ich twarzach, ich niesamowitej urodzie. Część z nich czuła się lekko skrępowana naszą obecnością, jednak inni nie mieli z tym problemu. W pewnym momencie pani puściła film, który miał na celu pokazać różnice między nami, ale także rzeczy, które nas łączą. Stwierdziłyśmy, że czas iść gdzieś indziej.
Idąc korytarzem, zastanawiałyśmy się, które drzwi otworzyć. Losowo wybrałyśmy, zapukałyśmy i weszłyśmy. Wszyscy, gdy nas zobaczyli, zdziwili się, a kiedy dostrzegli aparaty, zaczęli się zasłaniać. Puściłam im przepraszające spojrzenie, jednak odczekałam jeszcze chwilę, aż będą mogli czymś się zająć. W tej sali uczniowie naszej szkoły prowadzili konwersacje z naszymi zagranicznymi przyjaciółmi, więc wpadłam w szał fotografowania, aby tylko uchwycić ich mimikę i emocje podczas rozmowy.
Przemierzając korytarze, usłyszałyśmy chór i melodię. Spojrzałyśmy na siebie i krzyknęłyśmy "aula!". Zbiegłyśmy na dół, gdyż to wydarzenie też warto uwiecznić. Nasz szkolny chór śpiewał narodowe pieśni, a potem piosenki w ich języku takie jak: Shalom czy Hava Nagila. Byłyśmy zaskoczone tą współpracą. Niesamowite, jak ludzi o innej narodowości, języku, zachowaniu, a nawet wyglądzie, może połączyć muzyka. Pamiętam radość na twarzach wszystkich, zaangażowanie i pasję. Niestety przez jakże cudowne światło w auli i niedobrany obiektyw, nie udało mi się zrobić ładnych zdjęć. Jednak mam wrażenie, że kilka z nich choć trochę oddaje tę cudowną atmosferę, która wtedy tam panowała.
Podczas przerwy stanęłyśmy w jednym miejscu i próbowałyśmy fotografować, ale nie chciałyśmy być też zbyt nachalne, więc czekałyśmy na odpowiednią chwilę. Zadanie ułatwili nam dwaj chłopcy, którzy chętnie zaczęli pozować i prosić o zdjęcie. Tylko na to czekałyśmy. Po zrobieniu paru zdjęć, chcieli je zobaczyć. Wybuchnęli śmiechem i poprosili o jeszcze jedno krzycząc "We smile! Smile is good!".
Pamiętam, że chyba piąty raz mijałam pewnego chłopaka, który siedział na parapecie. Miał tak fotogeniczną twar
z i przenikliwe spojrzenie, że jako fotograf nie mogłam dłużej czekać. Spytałam, czy mogłabym zrobić mu zdjęcie, a ten nagle opromieniał i zgodził się. Zdjęcie wyszło genialne. Powiedziałam, że mógłby być modelem z tak fotogeniczną twarzą. Okazało się, że naprawdę nim jest. Noam, jak się później dowiedziałam, pokazał mi kilka swoich zdjęć z sesji i pogadaliśmy przez chwilę. W rozmowę włączyły się także jego koleżanki, które mimo, że nie chciały zdjęć, były bardzo zaangażowane w temat fotografii.
Błąkając się z Asią, usłyszałyśmy muzykę dobiegającą z sali gimnastycznej. Poszłyśmy sprawdzić co się tam dzieje. Nasi w-fiści uczyli naszych gości różnych polskich tańców. Ku naszemu zdziwieniu nikt nie był znudzony. Każdy tańczył uśmiechnięty. Spotkałyśmy tam Weronikę, która już zaczęła robić zdjęcia. Ponieważ miałyśmy tylko jeden dobry aparat, bardzo uciążliwe było dzielenie się nim, gdy tyle się działo, jednak jakoś dałyśmy radę. Uważam, że zdjęcia wychodziły mi niesamowicie, mimo mojej walki ze światłem. Nie chciałam robić typowych ujęć, chciałam, aby każde coś przekazywało lub było graficznie dobre. To tam wychodziły mi najlepsze.
W pewnym momencie ruda dziewczyna, której już wcześniej robiłam masę zdjęć, zaczęła tańczyć na osobności ze swoim partnerem. Szybko poprosiłam Asię o aparat i w tym momencie, kiedy robili finałową pozę, w chwili, gdy nacisnęłam spust migawki aparatu, jakiś chłopak wysunął przede mną rękę. Zasłonił ich totalnie. Byłam tak zawiedziona, gdyż to byłoby piękne zdjęcie, że na sam koniec podeszłam do owej dziewczyny i poprosiłam, aby zrobili tę pozę jeszcze raz. I udało się! Zdjęcie wyszło dobre, tylko, że za 3. razem oboje runęli na ziemię i wszyscy wybuchnęli śmiechem razem z nimi.
Tamten dzień będę wspominać bardzo miło. Czasami ciekawie jest tak popatrzeć na innych zza obiektywu, ponieważ można nawet w ten sposób dowiedzieć się o nich czegoś więcej.


 
Spotkanie z punktu widzenia Weroniki G.

 Dnia 30 października do naszej szkoły przyjechała wycieczka z Izraela. Każdy uczeń miał się zaangażować w pomoc przy organizacji tego spotkania. Gdy poproszono mnie o dołączenie do grupy, która miała oprowadzać gości byłam trochę zestresowana, ponieważ wstydzę  się rozmawiać w języku angielskim i bałam się, że nie dam rady porozumieć się z uczniami.
Po niewielkim zamieszaniu związanym z odnalezieniem swojej grupy, zgromadziliśmy się na auli, gdzie wraz ze szkolnym chórem śpiewaliśmy piosenki po polsku i w ojczystym języku naszych gości. Wszyscy byli zaskoczeni gdy koledzy i koleżanki z Izraela wstali i zaczęli tańczyć do śpiewanych piosenek.
Następnie przeszliśmy na salę gimnastyczną, by razem z gośćmi zatańczyć poloneza. Uwielbiam tańczyć, więc było mi troszkę przykro gdy zabrakło dla mnie pary i musiałam podpierać ściany. W trakcie tańca podeszło do mnie kilka dziewczyn z wycieczki i zamieniłyśmy parę słów.
Gdy muzyka przestała grać przyszedł czas na rozmowy z naszymi gośćmi, mogliśmy się poznać i luźno porozmawiać na różne tematy. Uczniowie z Izraela uczyli nas kilku słów w swoim języku i próbowali powtarzać nasze polskie odpowiedniki.
Na sam koniec spotkania zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie przed szkołą i przytuliliśmy się na pożegnanie. Bardzo miło spędziłam ten dzień i z pewnością będę go dobrze wspominać. 


Spotkanie z Izraelczykami w relacji Weroniki S.

W poniedziałek, 30 października do naszego liceum przyjechała grupa licząca ok.150 Izraelczyków. Każda osoba z naszej klasy była wydelegowana do pomocy i zajmowania się młodzieżą.  Ja wraz z paroma dziewczynami z naszej klasy byłam odpowiedzialna za zdjęcia.                                                                                             Moim zadaniem było przemieszczanie się pomiędzy salami i fotografowanie tego, czym zajmują się poszczególne grupy. Na początku podążyłam za grupą, która poszła do sali z lustrami.  W niej wszyscy  mieli uczyć się tańca pochodzącego z Izraela. Pani instruktorka była bardzo wesoła, w tym, jak opisywała poszczególne kroki, można było zauważyć miłość, którą darzy taniec. Wyrazy twarzy naszych uczniów były zaskakująco śmieszne i zadziwione, gdy zobaczyli pierwsze kroki. Nie spodziewałam się, że po parunastu minutach wszyscy będą wiedzieli, co robić i będą w stanie zatańczyć całość. Następnie poszłam na salę gimnastyczną, gdzie nasi nauczyciele wychowania fizycznego uczyli poloneza. Muszę przyznać, że nie widziałam jeszcze tylu uśmiechniętych ludzi (i to z innego kraju) tańczących jeden z „naszych” tańców. Zrobiło mi się bardzo miło, gdy w przerwie parę osób poprosiło o zdjęcie i pytało czy będzie można je gdzieś zobaczyć. Moim następnym celem było uwiecznienie osób, które malowały plakaty. Po drodze do jednej z sal zaczepiła mnie jedna z dziewczyn i spytała czy mam może hasło do WIFI, odpowiedziałam, że niestety nie, a ona wybuchła śmiechem i powiedziała: „To tak jak u nas, niby jest, ale korzystać to się nie da”. Powiedziała  mi potem, że bardzo cieszy się, że przyjechała tutaj i że nie spodziewała się, że Polacy są tak mili. Po krótkiej rozmowie weszłam do sali, gdzie wykonywane były plakaty, zaczęłam robić zdjęcia, a uczniowie zabrali się do pozowania. Prosili o pokazanie fotografii i  pytali czy moim zdaniem wyszło dobrze.            Na końcu Pani, która była odpowiedzialna za całokształt, poprosiła mnie, Majkę i Marysię o zrobienie zdjęć wszystkim ze szkolnego dachu. W tej części szkoły  jeszcze nie byłam, więc mogę to zaliczyć do atrakcji związanych z tym dniem.                                                                                                                                           Zdjęcia starłam się robić  wszystkim grupom i mogę powiedzieć, że nie widziałam osoby, która jest smutna. To było dla mnie bardzo dziwne, wszyscy Izraelczycy (bez wyjątku) uśmiechali się od ucha do ucha. Tańczyli, śpiewali, rozmawiali ze szczerym uśmiechem. Myślę, że powinniśmy brać z nich przykład. Ten dzień na pewno  na długo zostanie w mojej pamięci.  :)



Oczami Mariki!

Jakiś czas temu w naszej w szkole mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu z Izraelczykami. Przyjechali oni do Krakowa, aby podziwiać nasze miasto, jak również zapoznać się z tutejszą kulturą. Celem ich wycieczki była także integracja z rówieśnikami z Polski.

Całe wydarzenie miało miejsce pewnego poniedziałku, kiedy to nasi goście zawitali w progach 13 L.O. W tym dniu wielu uczniów zwolnionych było z lekcji. Klasy o profilu medialnym włożyły wiele serca, aby nasi goście czuli się w Polsce jak najlepiej. Ja sama miałam za zadanie oprowadzać Izraelczyków po szkole i wykorzystać jak najlepiej czas na poznanie ich i zwykłą rozmowę. Ku mojemu zdziwieniu nie była ona wcale problematyczna. Dzięki językowi angielskiemu jesteśmy w stanie porozumieć się z osobami z całego świata. Zauważyłam jednak, że obcokrajowcy posługują się nim znacznie lepiej, niż ludzie pochodzący z Polski.

Przejdźmy jednak do samego spotkania. Tego dnia wszyscy zaangażowani uczniowie 13-stki zebrali się w szkole już wcześnie rano. Konieczne było ustalenie wszystkich szczegółów i przydzielenie do konkretnych grup. Wkrótce w naszym liceum pojawili się wyczekiwani goście. Na początku udali się oni do auli, gdzie wraz chórem mieli okazję wspólnie zaśpiewać piosenki zarówno w języku polskim, jak i hebrajskim. Myślę, że był to strzał w dziesiątkę, gdyż wszyscy razem świetnie się bawiliśmy. Po części wokalnej przyszedł czas na aktywność w formie ruchowej. W tym celu udaliśmy się na salę gimnastyczną, gdzie naszym zadaniem było wspólne zatańczenie poloneza. Jeden z gości zaprosił mnie do tańca, co było bardzo miłe. Cały czas towarzyszyło nam wiele śmiechu. Nie da się ukryć, że w ten sposób można świetnie się ze sobą zintegrować. Konieczne jest bowiem zamienienie choćby kilku zdań z osobą towarzyszącą. Następnym punktem wydarzenia było przejście do wyznaczonych sal i wspólna rozmowa. Cel był taki, aby każdy miał okazję choćby przez chwile porozmawiać z każdym. Na koniec wszyscy udaliśmy się przed budynek naszego liceum, gdzie zostało zrobione pamiątkowe zdjęcie.

Całe wydarzenie było moim zdaniem bardzo udane. Mieliśmy możliwość nie tylko poznać wielu wspaniałych ludzi, ale również zaznajomić się z tamtejszą kulturą i przede wszystkim miło spędzić czas. Czekam z niecierpliwością na więcej tego typu spotkań, gdyż uważam, że przynoszą nam one same korzyści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyświetlenia :)